
***
Wiersz ZAMIENIŁAM SŁOWA NA GUZIKI w ramach projektu zainicjowanego przez Fundację Poemat w 2002 i Michała Zabłockiego 366 wierszy w 365 dni (książka poetycka na murze) 24 listopada 2022 wyświetlany na rogu ulicy Brackiej.

***
Czasem
potrzeba samotności
by tak zwyczajnie
usiąść
przy kawie
wygarnąć sobie zdrowo
prosto w mordę
albo
za uszy jak trzeba
bez ckliwego tiu i tam
sam na sam
z poszarpaną duszą
bez słomki w kubku zielonej herbaty
której i tak zresztą nie pijam
dobre dla pensjonarek
mohito
nie piłam
ale brzmi lepiej
niż liściasta zalana wrzątkiem
kiedyś spróbuję
w sensie mohito
przyjaciel pisał że
pijana rumem limonka
tonie w towarzystwie mięty
może
w końcu
znajdę wspólny język
ze sobą
14.05.2022

***
Ostatnio nie ze mną
grymas szczęśliwy
przyklejony
gdzieś
do kaloszy
czeka
pory suchej
tonie
w kałużach
ulic
i
myśli
rozsypanych
kiedy wróci
zabiorę go
na herbatę różaną
i ciasto z rabarbarem
znów
zachwycimy się
zwykłym dniem
28.04.2022

***
Niewiele mnie dawnej pozostało
zbieram siebie resztkami
tam gdzie kiedyś
było mnie najwięcej
zaprzeczeniem
wyznaczam nowe jutro
purpurowe łzy
ponownie
zamykają dziś

07.04.2022

***
Obiecaj mi że jeszcze kiedyś
pobiegniemy przez łąkę
razem
bez
smutnych wierszy
w pamiętnikach
z chusteczką
lecz
jako latawcem
potem narwiemy poziomek
śmiejesz się
że ledwie pamiętam ich slodycz?
mówisz że smakują jak
przed laty
a ja z tamtego lata
pamiętam tylko granatowe niebo
i zielone kalosze
których potem już nigdy nie ubrałam
nigdy nie lubiłam zielonego
26.01.2022

***
Kiedyś Ci opowiem
dlaczego wtedy nie pisałam wierszy
kiedy dni zamykały się same
klucz nieprzekręcony
pogubiłam się w drodze do drzwi
żałowałam wówczas
że nie wymieniłam zimnych płytek
na ciepłość puchatego dywanu
choć ponoć niepraktyczne
resztki jedzenia wbijają się
pomiędzy jego włókna
tworząc kołtunowe menu
a ja
kiedy leżałam przez szerokość mojego życia
na lodowatym parkiecie
tak bardzo gdzieś miałam porządek
wtedy to sny przychodziły niespokojne
budząc mnie co świt o północy
skostniałą od braku słów
którymi od dawna przestałam zasypiać
kiedyś Ci opowiem
21.11.2021

***
Kiedyś
sprzedadzą nas
za dinary
lub
za łyk Jacka Danielsa
kupią sobie zielone gacie
do wściekłego
bladoróżowego
podkoszulka
które nosić będą w pogodne lato
lub na niedzielną sumę
w najlepszym przypadku
skończymy jako
opał gdy zima w końcu zaskoczy
rozgrzeją słowami zimne kaloryfery
na ktorych powieszą frotowe skarpety
zawiśniemy nań metaforą
25.07.2021

***
Proszę
zaopiekuj sie dziś
moim smutkiem
noś subtelnie nad chwilową niepewnością
i stroń od pełnego słońca
dziur w drodze
i błotnych kałuż
płacze mi potem
to zachlapane nieszczęście
umorusanymi łzami
a jeśli marudzić zacznie
przekup
serowymi grzankami
lub
gorącą czekoladą
i nuć mu sennie
nie bezsennie
proszę
zaopiekuj się dziś
moim smutkiem
choć ten jeden raz
niech nie on
obudzi mnie
nocą
18.06.2021

***
Zaciszam się
nie szukaj zatem we mnie
mętnych metafor
ani uśmiechu
wyrżnął głową o krawędź nocy
z uprzejmości
i przyzwoitości
tłamszę jeszcze powietrze
linia życia na wdechu
telefon świeci jedynie datą
brak nowych wiadomości
wifi odświeżone ostatnio w marcu
sprawdzałam czas wygasania planet
moja czasoprzestrzeń
zgodnie z teorią względności
wiruje
tworząc coraz to większe
szczeliny ciemności
nie ma mnie
nawet we mnie
17.05.2021

DOM
Na skraju drogi stoi dom,
mieszkam w nim
gdy nikt nie patrzy
Z filiżanek w białe róże
piję herbatę…
w takim domu nie może być kubków
emaliowanych
takich, z dużymi uszami,
co to rozpalają się do czerwoności.
I okno tam jest z widokiem na świerki zielone,
i kominek, w którym tańczy nie mój już ogień.
Rozsiadam się kradnąc chwile wygody,
przykrywam się kocem wspomnień
przytulam się do miejsca
gdzie wytuptałam swój pierszy krok,
zimne mury pamiętają,
szeptają po imieniu
gdy nikt nie słyszy.
Na skraju drogi stoi dom,
mieszkam w nim
w zamknieciu powiek
w zapachu ciasta drożdzowego,
w odgłosie starego zegara
cisza…
pod powiekami rozkołysały się dzwony pobliskiego kościoła,
chwila zamknięta w piąstce czasu
w westchnieniu ,
w obrazie domu,
który stoi tam na końcu drogi
Na skraju drogi stoi dom,
mieszka we mnie
na zawsze…
Wiersz z tomiku 114 Decybeli Ciszy


***
Nic bardziej niepewnego
ponad ludzką obecność
od dziś zapominaniem
skrapla się we mnie życie
początkowo wyraźnie
będę pamiętać zapachy
potem już tylko przez pryzmat
wiosny kiedy nawet cisza milkła
przy tańczącym płomieniu świecy
następnie przyjdzie czas na pamiętanie pamiętania
butelka młodego Merlot rocznik 2019
pozostanie na wieczne niespożywanie
i ja zamknięta w chwili
z ulotnością wspomnień
które rozsypane
nie pasują już do nowego jutra
20.03.2021
Foto Jovi Dka

***
Popołudnia co poproszę o nigdy
niby nic
ot zwykłe losu
tik tak
a jednak pięść w pięść
i zgrzyt zębów
na czole krople potu
od zaciskania słów
26.11.2018

***
Mów do mnie
niech ta cisza odfrunie ptactwem
co podstępnie wydziobuje mój spokój.
Zagłusz je
szeptem
słowem
krzykiem
lub choć odgłosem łamanej gałęzi.
Zabierz ciszę
niech odejdzie nawet zwykłym echem
takim
co to rani betonowe ściany
choć przez chwilę
nie moje…
13.11.2018
