Moje wiersze


***
Posypałam
ci się Boże
nie słowem lecz
w okruchy

sklejasz mnie co rano
w kubek stosowności
tkasz
w plisowane spódnice
wzmacniasz
w koralikach drewnianych

wieczorem
cierpliwie
zbierasz
na nowo

02.10.2024

ODROCZENIE

I jeszcze zostanę
na przynajmniej
wiosnę jedną

za uszy wytargam
zimę ślamazarną
lebioda jedna
zmarniona gorączką lata
co roku utyka
między
szczeblami oczekiwań

w szaliku wełnianym
lecz co na ławeczce obok
poczekam
na kolejne ptaków powroty

wyczerpałam chwilowo
limit umierania

27.09.2024


Sala nr 36

Ostatnio czasu aż nadto
na zamyślenia niespieszne

wraz z wierzbą płaczącą
która zasypia ze mną
po drugiej stronie okna
wznosimy
wieczorne modlitwy
o kolorowe motyle

niech przyniosą
nasze lepsze pacierze

19.09.2024

***
Wsyp mnie do kubka gorącej herbaty
potrzaskana na miliony
rozistnieje się
w kostkach
słodkiego cukru

03.07.2024

PO LUDZKU

Przytul trędowatą
co to bez pragnień o zwade
na cholerę takie
za łeb
i na udry
toćkie wojenki
na pordzewiałe słowa

bardziej od tego
wolę
na zdrowie
ślipia w księżycu
i długie rozmowy
bez zniecierpliwienia

one nie bolą
ciętą ripostą
która nijak nie smakuje
zwłaszcza z truskawkami

a ja ostatnio tak
polubiłam wiosnę
04.06.2024
Dorota Górczyńska-Bacik

***

ArtystyczNIE

Czuję cię szczęście
w poprzek
na wskroś
POMIMO

oddałam ci moje skrzydła
wziąłeś je w rozliczeniu rocznym
niech nie biją mną
wciąż o te same ściany

kolana poobijane
od łapania słów jak sznurówek
trampki bowiem
na ludzkich ustach
nie nogach

uboga zatem w skrzydła
bez wymagań
i roszczeń do Boga samego
że tchnął w moją duszę za dużo
może zejdę na twardość podłogi
i ucieszy mnie w końcu
choćby zwykłe
zielone

21.04.2024


Nie ma juz we mnie potrzeby smutku
sprzedałam na pchlim targu za grosze
kupiła pani w słomkowym kapeluszu
żaląca się na stół z powyłamywanymi nogami
świeczkę zbyt pachnącą
i tę co nie pachnie wcale 

zamykam wczoraj co marudne
i otwieram dzień 
widokiem świerków zielonych
na jednym przysiadł kos 
z pomarańczowym 
słońcem na dziobie 
i pałaszuje swoje śniadanie 
z widokiem 

jeszcze chwila leniwa 
i naciągnę poranek na duszę 
zaraz sąsiad zapuka na herbatę
zrobię taką naszą bez mleka
przy której poskubiemy 
wczorajsze drożdżowe od mamy

gdzieś za drogą pies ujada na poranne ptaki 
anielę się w tych dźwiękach zapomnianych

pierwszy raz od dawna
czuję w sobie
nadchodzącą wiosnę.

02.03.2024


Powrócę
bez pytań o wczoraj
usiądziemy na ganku dogasającego życia
i zapłaczemy nad brakiem
co nawet nie nieobecnością

Opowiesz mi o gajach zielonych
co latem pachniały szarlotką i cynamonem
O smaku polskiego chleba
który otulał stęsknione wargi
O zimie co zawsze w grudniu skrzypiała
wesołą kolędą

a potem
kroplą
lecz nie deszczu
zagościsz na moich powiekach
I bólem spłyniesz
przez sękate rany
łącząc splecione dłonie
na zawsze

powrócę

w oddechu ciszy szczęśliwej
otulając się jedynie mrozem
zapadnę w Ciebie
prochem i kamieniem
oddając Tobie mój ostatni oddech

***

Wiersz ZAMIENIŁAM SŁOWA NA GUZIKI w ramach projektu zainicjowanego przez Fundację Poemat w 2002 i Michała Zabłockiego 366 wierszy w 365 dni (książka poetycka na murze) 24 listopada 2022 wyświetlany na rogu ulicy Brackiej.


***

Nie noszę szminek
czerwień ust
niech sama się broni
Nie zakrywam
perłową bielą
pocałunków rumianych
nieśmiertelne ciągle leżą
w kącikach ust
tuż obok uśmiechu
…jak i lica
co pomimo iż styczniowe
wciąż zradzają letnie sekrety

Nie nosze szminek
żadna nie pasuje
do sukienek w motyle
i do mojej radości
co na wieki zamknięta
w kryształach melancholii
Szukając mnie
nie patrz mi zatem w oczy
magiczne tusze
trzepią rzęsami
I tylko usta pozostają prawdziwe
nie znalazlam jeszcze koloru
maskującego
kolory bólu i miłości

24.04.2018

***

Czasem
potrzeba samotności
by tak zwyczajnie
usiąść
przy kawie
wygarnąć sobie zdrowo

prosto w mordę
albo
za uszy jak trzeba
bez ckliwego tiu i tam
sam na sam
z poszarpaną duszą
bez słomki w kubku zielonej herbaty
której i tak zresztą nie pijam
dobre dla pensjonarek

mohito
nie piłam
ale brzmi lepiej
niż liściasta zalana wrzątkiem

kiedyś spróbuję
w sensie mohito
przyjaciel pisał że
pijana rumem limonka
tonie w towarzystwie mięty

może
w końcu
znajdę wspólny język

ze sobą

14.05.2022


***

Wspomnij kiedyś
przez wzgląd na umiłowanie śmiechu
wiem
że nie lubisz się śmiać
ja jednak
nadal kocham ten gwar szaleństwa
kiedyś spisałabym Ci to metaforą
opowiadając
o śniegu w szalejącym tangu
jak i o tangu w szalejącym śniegu
od lat jednak nie tańczy
mijam się z nim w drzwiach
gdy wodą osiada na styczniowym parapecie
nie wyleguje się też już na progu
nie sypie mi głowy popiołem
zapomniany dodatek
do grudniowego nieba

powiedzą kiedyś
WARIATKA SKRZYPIĄCEGO ŚNIEGU
wspomną i zapomną
a potem
już nawet nie będą zapominać

a potem
znów zima zaskoczy drogowców
ktoś napisze list do Św.Mikołaja
na słupie koło mojego domu
nakleją plakat z informacją
o jakimś koncercie
nastanie kolejny czwartek i poniedziałek

ale mnie już nie będzie
jak i do śmiechu

i do czegokolwiek

22.09.2022

***

Ostatnio nie ze mną
grymas szczęśliwy

przyklejony
gdzieś
do kaloszy
czeka
pory suchej
tonie
w kałużach
ulic
i
myśli
rozsypanych
kiedy wróci
zabiorę go
na herbatę różaną
i ciasto z rabarbarem

znów
zachwycimy się
zwykłym dniem


28.04.2022

***

Niewiele mnie dawnej pozostało
zbieram siebie resztkami
tam gdzie kiedyś
było mnie najwięcej
zaprzeczeniem

wyznaczam nowe jutro
purpurowe łzy

ponownie
zamykają dziś

🇺🇦

07.04.2022


***

Obiecaj mi że jeszcze kiedyś
pobiegniemy przez łąkę
razem
bez
smutnych wierszy
w pamiętnikach
z chusteczką
lecz
jako latawcem
potem narwiemy poziomek
śmiejesz się
że ledwie pamiętam ich slodycz?
mówisz że smakują jak
przed laty
a ja z tamtego lata
pamiętam tylko granatowe niebo
i zielone kalosze
których potem już nigdy nie ubrałam
nigdy nie lubiłam zielonego


26.01.2022

***

Kiedyś Ci opowiem
dlaczego wtedy nie pisałam wierszy
kiedy dni zamykały się same
klucz nieprzekręcony
pogubiłam się w drodze do drzwi

żałowałam wówczas
że nie wymieniłam zimnych płytek
na ciepłość puchatego dywanu
choć ponoć niepraktyczne
resztki jedzenia wbijają się
pomiędzy jego włókna
tworząc kołtunowe menu
a ja
kiedy leżałam przez szerokość mojego życia
na lodowatym parkiecie
tak bardzo gdzieś miałam porządek

wtedy to sny przychodziły niespokojne
budząc mnie co świt o północy
skostniałą od braku słów
którymi od dawna przestałam zasypiać

kiedyś Ci opowiem

21.11.2021

Pamięci Pani Casey
(z tomiku 114 Decybeli Ciszy)

Proza nagrodzona w Międzynarodowym konkursie na Polonijnego Artystę Roku, organizowanym przez Polish Academy of Social Sciences and Humanities in London oraz Kwartalnik Ypsilon czasopismo literacko-artystyczne

Nazwałaś mnie swoim żonkilkiem, kiedy ubrana w żółty płaszcz, pierwszy raz zapukałam do twoich drzwi. Piękna wśród dostojnych kwiatów, które tak bardzo kochałaś, siedziałaś na swoim foteliku bujanym, ubrana w czerwoną podomkę. Pamiętam, jak i to, że wszędzie unosił się zapach lawendy, a na ścianach wisiały malusieńkie obrazeczki, ręcznie przez Ciebie malowane…domek nad potokiem, lekko pochylona wierzba płacząca, pies na kolanach dziecka…

Powitałaś mnie z uśmiechem:

-Wejdź żonkilku… i zaprosiłaś do środka .

To było wtedy, kiedy Cie pokochałam.

Swoimi schorowanymi dłońmi przytuliłaś mnie delikatnie. W ułamku sekundy stałaś mi się babcią, którą  ledwie pamiętam. Od tej pory kradłam chwile, by wspólnie z tobą podglądać, jak Rubiki kłócą się za oknem Twojej sypialni, a potem, kiedy z czasem zaczynałaś opadać z sił -by wspólnie z tobą pomilczeć.

Pamiętam jedno wydarzenie: przyjęcie świąteczne, na które nie mogłaś już przyjść, powiedziałaś wtedy:

– Baw się dobrze żonkilku i nie przejmuj się starą babą. Pewnie i tak zasnę dziś wcześnie. Wiesz, ten grudniowy ziąb i nogi już nie te. Wesołych Świąt wyszeptałaś całując mój  policzek.

Tamtej nocy porwałam pod rękę Mikołaja i z pachnącym ciastem cynamonowym zapukaliśmy do twoich drzwi. Nie wiedziałaś, że przyjdę, a jednak czekałaś ubrana w swoją najpiękniejszą sukienkę i kapelusz, który w swoich opowieściach nazywałaś Waniliowym. Nigdy nie zapytałam: dlaczego. Nie śmiałam dotykać tajemnicy, której jeszcze nie dane mi było poznać.

-Wiedziałam, że przyjdziesz. Wyszeptałaś.

Słowa ugrzęzły gdzieś pomiędzy emocjami, które do dziś nie sposób spisać słowami. Dom wypełniła Cicha Noc.

Wracam za każdym razem do tamtej nocy i do twoich radosnych oczu, które zapisały się we mnie na zawsze.

Kiedy odchodziłaś, padał śnieg.

Powiedziałaś mi :

-Żonkilku, idę na plażę po moje ukochane muszelki…

tak bardzo kochałaś morze…

Tak bardzo…

***

Kiedyś
sprzedadzą nas
za dinary
lub
za łyk Jacka Danielsa

kupią sobie zielone gacie
do wściekłego
bladoróżowego
podkoszulka
które nosić będą w pogodne lato
lub na niedzielną sumę

w najlepszym przypadku
skończymy jako
opał gdy zima w końcu zaskoczy
rozgrzeją słowami zimne kaloryfery
na ktorych powieszą frotowe skarpety

zawiśniemy nań metaforą

25.07.2021

***
Proszę
zaopiekuj sie dziś
moim smutkiem

noś subtelnie nad chwilową niepewnością
i stroń od pełnego słońca
dziur w drodze
i błotnych kałuż
płacze mi potem
to zachlapane nieszczęście
umorusanymi łzami

a jeśli marudzić zacznie
przekup
serowymi grzankami
lub
gorącą czekoladą

i nuć mu sennie
nie bezsennie

proszę
zaopiekuj się dziś
moim smutkiem

choć ten jeden raz
niech nie on
obudzi mnie
nocą

18.06.2021

***
Zaciszam się
nie szukaj zatem we mnie
mętnych metafor
ani uśmiechu
wyrżnął głową o krawędź nocy

z uprzejmości
i przyzwoitości
tłamszę jeszcze powietrze

linia życia na wdechu
telefon świeci jedynie datą
brak nowych wiadomości
wifi odświeżone ostatnio w marcu
sprawdzałam czas wygasania planet

moja czasoprzestrzeń
zgodnie z teorią względności
wiruje
tworząc coraz to większe
szczeliny ciemności

nie ma mnie
nawet we mnie

17.05.2021

DOM

Na skraju drogi stoi dom,
mieszkam w nim
gdy nikt nie patrzy

Z filiżanek w białe róże
piję herbatę…
w takim domu nie może być kubków
emaliowanych
takich, z dużymi uszami,
co to rozpalają się do czerwoności.

I okno tam jest z widokiem na świerki zielone,
i kominek, w którym tańczy nie mój już ogień.

Rozsiadam się kradnąc chwile wygody,
przykrywam się kocem wspomnień
przytulam się do miejsca
gdzie wytuptałam swój pierszy krok,
zimne mury pamiętają,
szeptają po imieniu
gdy nikt nie słyszy.

Na skraju drogi stoi dom,
mieszkam w nim
w zamknieciu powiek
w zapachu ciasta drożdzowego,
w odgłosie starego zegara

cisza…
pod powiekami rozkołysały się dzwony pobliskiego kościoła,
chwila zamknięta w piąstce czasu
w westchnieniu ,
w obrazie domu,
który stoi tam na końcu drogi

Na skraju drogi stoi dom,
mieszka we mnie
na zawsze…

Wiersz z tomiku 114 Decybeli Ciszy

***

Nic bardziej niepewnego
ponad ludzką obecność

od dziś zapominaniem
skrapla się we mnie życie
początkowo wyraźnie
będę pamiętać zapachy

potem już tylko przez pryzmat
wiosny kiedy nawet cisza milkła
przy tańczącym płomieniu świecy

następnie przyjdzie czas na pamiętanie pamiętania
butelka młodego Merlot rocznik 2019
pozostanie na wieczne niespożywanie

i ja zamknięta w chwili
z ulotnością wspomnień
które rozsypane
nie pasują już do nowego jutra

20.03.2021

Foto Jovi Dka

***

Popołudnia co poproszę o nigdy
niby nic
ot zwykłe losu
tik tak
a jednak pięść w pięść
i zgrzyt zębów

na czole krople potu
od zaciskania słów

26.11.2018

***

Mów do mnie
niech ta cisza odfrunie ptactwem
co podstępnie wydziobuje mój spokój.
Zagłusz je
szeptem
słowem
krzykiem
lub choć odgłosem łamanej gałęzi.
Zabierz ciszę
niech odejdzie nawet zwykłym echem
takim
co to rani betonowe ściany

choć przez chwilę
nie moje…

13.11.2018

Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie batony-menu-dorota-separator.jpg

PRZEMIJANIE

  • Pamietasz kochany tamtą wiosnę,
    gdy razem w objęciach dogasającego dnia
    sączyliśmy kawe z filizanek w naszej ulubionej kawiarence na ulicy Augustianskiej?
  • Tak…pamiętam…
    Cienie chowały się pomału w zakamarkach starych kamienic,
    a Ty śmiałaś się tak pięknie
    brodząc nosem w kawowej pianie.
  • Ścierałeś mi go wówczas płatkiami róż, ktore ukradłeś
    z sąsiedniego stolika.

-…pachniałaś olejkiem rózanym…

  • wiesz,że kocham róże
  • i tulipany
  • tak,tulipany też kocham, i kaczeńce
  • wracaliśmy potem opustoszałymi uliczkami do Hotelu Pod Kasztanami…, wszechświat zamykał sie w Twoim spojrzeniu, w twoim dotyku, w Twoim westchnieniu,
    …gdzie to odeszło?
  • Nadal uwielbiam róże i tulipany…
  • …wazon pusty
  • flakon z olejkiem dawno wywietrzał…
  • Ulice ludzmi się zapełniły
  • Hotel dawno zmienił nazwę…….
    Na co patrzysz kochany ?
  • nadal tak pięknie się usmiechasz
  • zapomnieliśmy kochany…zapomnieliśmy na siebie patrzyć
    Dokąd idziesz?
  • po tulipany…
Pamięci Pani Casey

Nazwałaś mnie swoim żonkilkiem, kiedy ubrana w żółty płaszcz pierwszy raz zapukałam do twoich drzwi.
Piękna, wśród dostojnych kwiatów, które tak bardzo kochałaś, siedziałaś na swoim foteliku bujanym ubrana w czerwoną podomkę.
Pamiętam, jak i to, że wszędzie unosił się zapach lawendy, a na ścianach wisiały malusieńkie obrazeczki, ręcznie przez Ciebie malowane…
domek nad potokiem, lekko pochylona wierzba płacząca, pies na kolanach dziecka…
Powitałaś mnie z uśmiechem
-Wejdż żonkilku i zaprosiłaś do środka .
To wtedy pokochałam Cie po raz pierwszy.
Swoimi schorowanymi dłońmi przytuliłaś mnie delikatnie.
W ułamku sekundy stałaś mi się babcią, którą ledwie pamiętam.
Od tej pory kradłam chwile by wspólnie z tobą podglądać, jak Rubiki kłócą się za oknem Twojej sypialni, a potem, kiedy z czasem zaczynałaś opadać z sił -by wspólnie z tobą pomilczeć.
Pamiętam jedno wydarzenie, przyjęcie świąteczne na które nie mogłaś już przyjść, powiedziałaś wtedy
Baw się dobrze żonkilku i nie przejmuj się starą babą. Pewnie i tak zasnę dziś wcześnie. Wiesz, ten grudniowy ziąb i nogi już nie te.
Wesołych Świąt wyszeptałaś całując mój policzek.
Tamtej nocy porwałam pod rekę Mikołaja i z pachnącym ciastem cynamonowym zapukaliśmy do Twoich drzwi.
Nie wiedziałaś, że przyjdę jednak czekałaś ubrana w swoją najpiękniejszą sukienke i kapelusz, który w swoich opowieściach nazywałaś Waniliowym. Nigdy nie zapytałam dlaczego.
Nie śmiałam dotykać tajemnicy, której jeszcze nie dane mi było poznać.
-Wiedziałam, że przyjdziesz. Wyszeptałaś.
Słowa ugrzęzły gdzieś, pomiędzy emocjami, które do dziś nie sposób spisać słowami.
Dom wypełniła Cicha Noc.
Wracam za każdym razem do tamtej nocy i do twoich radosnych oczu, które zapisały się we mnie na zawsze.
Kiedy odchodziłaś padał śnieg.
Powiedziałaś mi :
-Żonkilku, idę na plaże po moje ukochane muszelki…
tak bardzo kochałaś morze…
Tak bardzo…